Nasze życie kręci się aktualnie wokół budowy i przeprowadzki. W końcu! Nowy dom. Nowy i pierwszy! Jasne, każdy z nas miał wcześniej swój dom rodzinny, potem wspólnie jeden z nich zamieszkiwaliśmy, ale tym razem ten nowy dom, jest NASZYM pierwszym, wspólnym, wyjątkowym miejscem. Chociaż nie ukrywam, że wczoraj miałam chwile załamania, ale o tym później ;) Na nowy dom czekaliśmy z niecierpliwością rok! I kiedy zaczęliśmy prace wykończeniowe poczuliśmy, że to już! Że za chwile nastąpi to, na co każdy czeka z niecierpliwością: przeprowadzka!

Z budową, urządzaniem czy nawet remontem domu/mieszkania wiążą się pewne plotki, mity, fakty….? Gdy mówiliśmy znajomym, że budujemy się, to słyszałam mnóstwo sygnałów ostrzegawczych (tak jakby miało to nas powstrzymać) i teraz chciałabym się z Wami podzielić moimi spostrzezeniami  na temat tych wszystkich informacji. Niektóre z nich okazały się niestety… prawdziwe! Hah!

1. Przy urządzaniu domu/mieszkania toczy się ważna wojna pomiędzy kobietą a mężczyzna.

Na szczęście nie doświadczyliśmy sporów na taką skalę, jak wszyscy opowiadali. Sporów o to jak ma wyglądać nasz dom, jaka kolorystyka, jakie meble itd nie było. Z Radkiem mamy podobne wyobrażenie jak powinien wyglądać nasz dom, wiec tutaj bez problemu się dogadywaliśmy. Czasami wynikały spory z rzeczy, które ja sobie wymyśliłam a one niestety nie były realne np. na powierzchni którą mamy. Na szczęście to takie mini spory, które raczej są po prostu zdrowe i normalne. My za każdym razem ogromnie się cieszyliśmy, że coś wybieramy razem i wspieraliśmy się w tym. Myśle, że w tym przypadku sporo zależy od charakterów :)

2. Terminy, terminy, terminy.

Wszyscy nas straszyli, że na pewno nie wyrobimy się w wyznaczonym czasie. No dobra, może nie do końca się wyrobiliśmy, ponieważ brakuje nam tak z 2 tygodnie, do pełnego wykończenia, ale i tak jesteśmy już prawie na mecie. Te terminy zawsze się trochę przesuną. Tu coś wypadnie, tu czegoś zabraknie, tu wizja jednak nie pasuje itd. Ale nie ma się co przejmować, w końcu w domu zawsze jest coś do zrobienia, prawda? Dzisiaj usłyszałam fajne zdanie: „dom nie powinien być do końca zrobiony jak się wprowadzamy, bo powinien mieć duszę, powinniśmy mieć z nim wspólną historię”.

3. Przeprowadzka – raz na górze, raz na dole.

I nie, nie chodzi mi tutaj o wchodzenie milion razy po schodach z kartonami ^^ Nawiazując do terminów, mieliśmy ściśle określony termin przeprowadzki, ponieważ domek w którym mieszkaliśmy został sprzedany zaraz po naszej decyzji o nowym miejscu. Termin przeprowadzki to własnie dzień dzisiejszy. Wszyscy powtarzali, że najgorzej przewieźć wszystkie swoje rzeczy. Teraz mogę z czystym sumieniem potwierdzić tę informacje haha! Jeszcze do wczorajszego poranka myślałam, że to pikuś. Niestety rzeczywistość okazała się inna. Jasne przewiezienie pierwszej tury kartonów to NIC! Przewiezienie drugiej tury, tez jest całkiem ok. Wiecie… wszystko pakujesz do jednego, największego pokoju i myślisz: „Ooo jak super idzie, jeszcze trochę i z głowy. A potem tylko rozpakowywanie”. Niestety, gdy tych pudeł i rzeczy przybywa, to energia trochę spada. Nagle okazuje się, że miejsca coraz mniej a tu przecież trzeba działać! Potem patrzysz na tę ilość kartonów i jesteś przerażona! Dopada cię spadek emocjonalny i zastanawiasz się jak masz to zrobić!!! I ta sinusoida co chwile się zmienia. Raz się cieszysz jak dziecko, za chwile masz dosyć. Mnie dopadł taki totalny spadek wczoraj wieczorem. Pakowaliśmy ostatnie rzeczy z szafy i jak spojrzałam na objętość worków przeraziłam się! Przecież my tego nie pomieścimy, pomyślałam sobie. Emocje trochę puściły – wiecie nerwy, podekscytowanie, nowa sytuacja w życiu. Na szczęście szybko dokończyliśmy pakowanie a dziś… dziś wszystko się pięknie zmieściło! I powiem Wam szczerze, że nawet nie wygląda to tak źle :)
______

I teraz, gdy siedzę sobie na tarasie, w swoim nowym domu, spoglądam na prawie skończoną kuchnie i pisze dla Was ten post, to… czuje się cudownie!!! To co, że dookoła mnóstwo worków, kartonów, niedokończone rzeczy. To co, że przez najbliższe pół roku (oby tylko!) będziemy się z tego odkopywać. Nieważne! Najpiękniejszy jest fakt, że spełniliśmy swój kolejny cel. Cel, który kiedyś wydawał mi się odległy. Małymi kroczkami, krok po koku spełniliśmy kolejne marzenie. Przed nami jeszcze dużo pracy, ale to właśnie DOM! Twoje miejsce, twój czas!!! I czy było warto? Pewnie ze tak! I żadne kłótnie, terminy czy przeprowadzka nie sprawiłyby ze mogłabym pomyśleć inaczej!

Dziękuję Wam za tyle niesamowitych słów, które otrzymałam w prywatnych wiadomościach. Mogę Was zapewnić, że już niedługo zaczną się tu pojawiać wpisy wnętrzarskie! :) A tymczasem uciekam się relaksować po tym naprawdę intensywnym dniu i… dzisiaj pierwsza noc w nowym domu – podobno trzeba zapamiętać swój sen :)
Do następnego!