Sen jest dla mnie bardzo ważny – w końcu to właśnie wtedy zachodzą wszystkie procesy regeneracji naszego ciała (i ducha). Od zawsze interesowałam się snem. Ja w ogóle kocham spać i śnić (swego czasu pracowałam też mocno nad świadomym snem). Jednak gdy trafiłam na książkę „Moc dobrego snu” zaczęłam się nim interesować jeszcze bardziej. I już na starcie chciałabym Wam bardzo polecić tę pozycję. Jest napisana bardzo prostym, przystępnym językiem. Jest dużo przydatnych informacji i mnóstwo wskazówek jak poprawić jakość naszego snu. W dzisiejszym poście zdradzam Wam kilka moich codziennych rytuałów, które pozwalają mi na odpowiednią regenerację w nocy, ale z książki na pewno dowiecie się o wiele więcej :)

No dobrze, od czego zaczęłam? Od kupienia zegarka, który mierzy sen. Jasne, nie ma co się za bardzo fiksować na punkcie statystyk – w końcu one nie są 1:1, ale warto mieć chociaż jakiś podgląd i świadomość. Zdecydowałam się na zegarek Fitbit model Sense (autor książki, wspominał, że to właśnie te zegarki najlepiej mierzą sen i dają wyniki zbliżone do tych wyników z laboratorium). Wykupiłam usługę premium i dzięki temu codziennie mogę robić analizę swojego snu (bez oczywiście nadmiernego fiksowania się na tych statystykach).

Od kwietnia zaczęłam mocno przyglądać się temu, co wpływa pozytywnie na mój sen, a co nie. Jako, że post powstał po części przy współpracy z marką Kanaste (klik), to zacznę od olejku CBD, który rzeczywiście… działa! Ale od początku. Marka Kanaste napisała do mnie już w marcu czy chciałabym podjąć współpracę. Odmówiłam. Dochodziły do mnie jednak bardzo pozytywne głosy na temat olejku CBD, więc z ciekawości, miesiąc później postanowiłam sama go kupić. I tak minął pierwszy miesiąc. Zaczęłam od dawki 550mg i zażywałam pół pipety. Codziennie wieczorem. Zauważyłam sporą poprawę w jakości snu, w zapamiętywaniu snów, ale również…. w moim samopoczuciu. W związku z tym, że jestem osobą wysoko wrażliwą, to w mojej głowie często pojawia się natłok myśli. Zwłaszcza przed miesiączką są one mocno intensywne i wieczorem, przed snem potrafią zaatakować. Wszystkie kobiety dobrze wiedzą, co to znaczy, gdy hormony buzują. Od momentu, gdy zażywam regularnie olejek nie mam już z tym problemu. Więc tak… olejek działa (przynajmniej na mnie). W końcu zgodziłam się na współpracę, ale chciałam poczekać jeszcze z publikacją do momentu, aż przetestuje kilka buteleczek.

Aktualnie używam trochę większego stężenia: 1100mg i jest to dla mnie idealna opcja (nabieram połowę pipety i umieszczam olejek na 30 sekund pod językiem). Do wyboru są trzy smaki: naturalny, waniliowy i miętowo-czekoladowy. Ten miętowy w ogóle mi nie podszedł, waniliowy jest ok, ale najbardziej lubię naturalny. Należy również pamiętać, że na każdego olejek może zadziałać inaczej (użytkownicy olejku wspominają również, że pomaga w osiągnięciu spokoju czy radzeniu sobie z bólami migrenowymi i PMS.) Najlepiej po prostu przetestować go na sobie i obserwować swój organizm. Pamiętajcie, że jest to CBD, a nie THC – nie uzależnia, nie odurza. Produkt testowany jest laboratoryjnie, jest bezpieczny. I tak, jest to jeden z moich obowiązkowych rytuałów przed snem. Mam dla Was również kod rabatowy -20% do sklepu kanaste.pl :) Kod: PAULA.

No dobrze. Zażywam olejek i co dalej….? Na godzinę przed snem (czasami jest to pół godziny) udaję się już do sypialni. Staram się już nie rozpraszać mocnym światłem. Wybieram delikatne, przygaszone światło. O tym piszę też Dr Michael Mosley w swojej książce.

Następnie odpalam też świeczki i staram się wyciszyć jeszcze organizm. Robię jogę przed snem lub medytację/relaksację (polecam Wam te z Gosią Mostowską zwłaszcza relaksację Jacobsona). To naprawdę niesamowicie rozluźnia nasze ciało i umysł oraz daje sygnał do mózgu, że zbliża się pora snu.

Codziennie wieczorem poświęcam też chwilę na… stanie na macie pranamat! W stopach jest najwięcej receptorów, a wbrew pozorom ja naprawdę lubię na niej stać. Wytrzymuję jedną minutę i 30 sekund, ale to wystarczająco. Następnie kładę się już do łóżka.

Odkładam telefon i najczęściej sięgam po książkę. Staram się nie rozpraszać ekranem. Od 2 lat nie zabieram już też laptopa do łóżka. Kiedyś często zabierałam pracę ze sobą do sypialni, ale teraz mam żelazne zasady, które naprawdę dają efekty.

Mój wyciszony i przygotowany do snu organizm jest gotowy na regenerację. Ale to nie wszystko!!! Pamiętajcie, że na jakość snu pracujemy cały dzień. Robiłam mnóstwo testów i analiz, z których zaobserwowałam, że….

  • jeśli więcej przebywam w ciągu dnia na dworze, mój sen ma o wiele lepsze wyniki,
  • bardzo ważne, żeby trzymać się stałych godzin (zarówno jeśli chodzi o zasypianie jak i pobudkę!),
  • aktywność fizyczna w ciągu dnia również sprawia, że lepiej śpimy!
  • Kąpiel w wannie na godzinę przed snem wielokrotnie sprawiła, że jakość snu się podniosła.
  • No i najważniejsze… ostatni posiłek o 19:00. Lekki żołądek to podstawa do tego by obudzić się wypoczętym.

To moje przemyślenia. Więcej dowiecie się z książki „Moc dobrego snu”, którą bardzo Wam polecam. Na koniec pokażę Wam moje najlepsze wyniki jeśli chodzi o sen (oczywiście tak jak wspominałam, nie należy tego brać w 100%. Te wyniki nie są 1:1, ale na pewno pomagają nam zwiększyć swoją świadomość i zrozumieć nad czym warto pracować i co robić, żebyśmy się po prostu wysypiali.

A jak u Was wygląda sprawa ze snem? Lubicie spać? Czujecie się wypoczęci po nocy? Śnicie, a może totalnie nie pamiętacie swoich snów?

Do następnego!