Oto jest!!! :) Przyszedł czas na drugą relację z Kuby! Ostrzegam – w notce znajdziecie jeszcze więcej zdjęć niż przy poprzedniej relacji. Mam jednak nadzieję, że całość Wam się spodoba i przeniesiecie się do tego niesamowitego miejsca jakim jest Kuba. Podsumowanie postanowiłam zamieścić przy okazji ostatniego już posta na temat wyjazdu, ale o tym niedługo. Dzisiejszą przygodę zaczynamy od Baracoa – miejsca, do którego prawdopodobnie dopłynął Kolumb. Następnie jedziemy do Ciego de Avila, później do Varadero i zielonego Vinales. Naszą kubańską przygodę kończymy przyjeżdżając już po raz drugi do Havany. Jeżeli ktoś z Was nie widział pierwszej relacji odsyłam tutaj -> klik. A tymczasem zapraszam Was po kolejną mam nadzieję niesamowitą przygodę… Enjoy!

xIMG_4862

Do Baracoa zajechaliśmy koło południa. Tam, czekał już na nas Fuentes (potomek Indian Taino), z którym mieliśmy wybrać się na wycieczkę po dżungli. Zameldowaliśmy się zatem w naszej casie – przepięknym miejscu z kwitnącymi drzewami oraz latającymi kolibrami i ruszyliśmy na „małą” wycieczkę.

xIMG_4857

fDSC01370

Spacerując w stronę zielonych terenów, gdzie znajdował się dom Fuentesa minęliśmy stadion, który zbudowany był na plaży! Przynajmniej „morska bryza” chłodziła zawodników podczas meczu ^^

eDSC01418

To co widzicie powyżej to szczyt El Yunque – to także o nim wspominał Kolumb w swoich dziennikach.

fDSC01380

dDSC01388

dDSC01393

Kolejnym punktem naszej „wycieczki” był drewniany most. To jeszcze nic: most był uszkodzony! Nie przyszliśmy jednak go podziwiać i robić zdjęć – aby dojść do terenów, gdzie żyli Indianie należało przejść na drugą stronę. Musieliśmy przechodzić pojedynczo, ponieważ niektóre deski były naprawdę mocno uszkodzone. Dopóki znajdowały się linki do trzymania nie było źle. Gorzej, gdy linki się skończyły, a drewniane kładki uginały się pod naciskiem stopy. Na szczęście wszyscy przeszliśmy bez większych problemów. Zresztą podziwiając po drodze takie widoki nie mogło być inaczej!

dDSC01391

dDSC01395

dDSC01398

KUBA GOTOWE1

Po drugiej stronie mostu czekały na nas absolutnie niesamowite widoki! Na każdym kroku otaczały nas palmy, kokosy, banany, limonki, latające kolibry czy kwitnące kwiaty. Tylko spójrzcie jak pięknie!!!

dDSC01399

cDSC01401

dDSC01405

dDSC01408

dDSC01413

Processed with VSCO with g3 preset

dDSC01417

dDSC01432

W końcu dotarliśmy do domu Fuentesa, gdzie zatrzymaliśmy się, aby złapać oddech przed prawdziwym trekingiem. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że będziemy się też wspinać! Niemniej, pod domem naszego „przewodnika” czekał na nas mężczyzna, który wyrabiał i sprzedawał produkty z drewna. Ależ mi się podobały jego rzeczy! Kupiliśmy domino, figurkę, popielniczkę w kształcie żółwia i pudełko a wszystko to w zaskakująco niskich cenach. Jeżeli będziecie na Kubie, to koniecznie szukajcie właśnie takich ręcznie robionych pamiątek (kupujcie je najlepiej od pojedynczych osób, a nie w sklepach).

cIMG_4910

Poniżej możecie zobaczyć mamę Fuentesa – od razu widać indiańskie rysy!

dDSC01435

Kolibry, to na Kubie bardzo częsty widok. My trafiliśmy na pisklę, które ledwo można było zauważyć.

dDSC01430

Zaopatrzyliśmy się w wody, kupione przedmioty zostawiliśmy u Fuentesa w domu i ruszyliśmy na trzy-godzinny spacerek ^^

dDSC01421

eDSC01420

Okazało się, że wszystkie te tereny należą do rodziny Fuentesa i właśnie tutaj żyli Indianie!

dDSC01493

Jest i „cmentarzysko” kokosów. Prawda, że wygląda trochę przerażajaco?

dDSC01452

Fuentes oprowadzał nas, pokazywał jaskinie, gdzie Indianie urządzali sobie spotkania, gdzie odpoczywali itd. Nagle jednak dotarliśmy do wyższej skały i nasz przewodnik oświadczył, że aby iść dalej musimy się wspiąć. Na początku po drabince, potem kawałek po skałkach i już byliśmy na górze.

dDSC01454

dDSC01456

dDSC01462

Na górze czekały na nas jaskinie i absolutnie przepiękne widoki! Aby jednak przejść dalej musieliśmy się trochę poczołgać i jeszcze powspinać. To dopiero przygoda!

dDSC01468

dDSC01475

dDSC01472

dDSC01484

fDSC01486

fDSC01490

Wspominałam już, że rodzina Fuentesa ma ogromne tereny? Poniżej możecie zobaczyć o czym dokładnie mówiłam ^^

fDSC01495

fDSC01491

Podczas trekingu spotykaliśmy też małych mieszkańców Kuby jak na zdjęciu poniżej. Wiecie, że na Kubie nie ma węży i innych groźnych zwierząt? Podobno jedynym groźnym przedstawicielem są komary przenoszące dengę (gorączkę tropikalną).

fDSC01492

fDSC01515

W końcu po wspinaczce i zaliczeniu punktu widokowego udaliśmy się do podziemnej jaskini. Rozejrzeliśmy się , ale nic nie było widać. Fuentes powiedział, że na dole jest słodka woda, że musimy wziąć latarki, bo światło tam nie dochodzi i zejść na dół. Chwilę się zastanawialiśmy, rzucaliśmy kamieniem, żeby sprawdzić czy rzeczywiście jest tam woda, ale w końcu stwierdziliśmy, że raz się żyje! Zostawiliśmy rzeczy u góry i powoli zaczęliśmy schodzić po śliskich kamieniach. Od razu w głowie pojawiły się sceny z różnych horrorów, ale do odważnych świat należy. Okazało się, że woda była cudowna! Po tym całym trekingu, aż miło było zamoczyć się w chłodnej, orzeźwiającej wodzie. Co prawda miejsca w jaskini nie było dużo, ale wszyscy się zmieściliśmy ^^ Poprosiliśmy Fuentesa, aby poświecił na nas latarkami i chociaż zdjęcie nie wyszło idealnie, to zdecydowanie oddaje klimat!

DCIM100GOPROG0226840.

Wracając już w stronę domu Fuentesa zatrzymaliśmy się jeszcze na plaży. Woda w morzu była cieplejsza niż w jaskini! Chwilę się zrelaksowaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną.

IMG_5032

Na szczęście nie musieliśmy ponownie przechodzić przez drewniany most. Fuentes załatwił nam łódki, którymi przepłyneliśmy na drugą stronę.

IMG_5024

cIMG_4987

Wieczorem w naszej casie została przygotowana kolacja na dachu z muzyką na żywo (oczywiście po wcześniejszym uzgodnieniu i za dodatkową opłatą ^^). Było pięknie, a jedzenie…. przepyszne. Tego dnia jedliśmy rano śniadanie, a później tylko jakieś przekąski (w dodatku jeszcze ten treking)! Pochłoneliśmy zatem wszystko w zaskakującym tempie a później z pełnymi brzuszkami delektowaliśmy się muzyką i kubańskim rumem.

xIMG_5010

xIMG_5011

xIMG_5012

Następnego dnia zjedliśmy śniadanie na dachu i ruszyliśmy do fabryki czkekolady!

cIMG_5041

cDSC01518

Fabryka, to jednak dużo powiedziane. Zajechaliśmy do zwykłego domu, gdzie dookoła były plantacje drzew kakaowca. Właściciele zaprosili nas do swojego domu, gdzie w kuchni opowiedziano nam o procesach powstawania czekolady i kakao.

dDSC01521

Jak smakuje owoc kakaowca? Mi przypomina trochę banana zarówno w konsystencji jak i smaku! Niemniej to właśnie z tego owocu powstaje w 100% naturalna czekolada i kakao. Pani dała nam spróbować poszczególne przysmaki i wiecie co… nasuwa mi się tylko jeden cytat z Króla Lwa „Ohydne, ale sycące”! :)

dDSC01529

dDSC01536

dDSC01523

Zamówiliśmy kakowe kule, małe czkekoladki i czkekoladową maść na wszystko ^^ i pojechaliśmy nad kanion Yumuri.

dDSC01545

dDSC01546

Na początku przepłyneliśmy łodziami na drugą stronę rzeki, a później spacerowaliśmy po naprawdę przepięknych terenach.

DCIM100GOPROG0236859.

vDSC01548

fDSC01553

cDSC01557

Tym razem znowu dzień spędzaliśmy z Fuentesem, który oprowadzał nas po kanionie. Obyło się jednak bez większych wyzwań – jedynym było ściągnięcie butów i przejście przez rzekę.

dDSC01559

DCIM100GOPROG0306931.

Nie bylibyśmy jednak sobą gdybyśmy nie zażyli małej kąpieli! Woda była cudowna!

DCIM100GOPROG0316938.

KUBA GOTOWE

Koło południa przetransportowaliśmy się na przepiękną plażę, gdzie spędziliśmy resztę dnia pływając, nurkując, delektując się otoczeniem, jedząc, wygłupiając się, pijąc rum itd. Taki totalny chillout bardzo nam się przydał.

dDSC01601

DCIM100GOPROG0427081.

DCIM100GOPROG0387012. Processed with VSCO with g3 preset

DCIM100GOPROG0407042.

xIMG_5106

xIMG_5105

Warto wspomnieć, że byliśmy jedynymi turystami na tej plaży! :)

IMG_5239

cIMG_5220

Processed with VSCO with g3 preset

IMG_6301

DCIM100GOPROG0326949.

Processed with VSCO with g3 preset

KUBA GOTOWE-001

Tego dnia również czekała na nas kolacja na dachu, jednak zaraz po jej zjedzeniu wszyscy udaliśmy się do pokojów. Rano bowiem czekała nas pobudka o 5 i najdłuższy przejazd. Musieliśmy wrócić z Baracoa na północ. W dodatku tego dnia Polacy grali mecz z Niemcami na Euro, a tego przecież nie mogliśmy przegapić! Plan był taki jak ostatnio – znaleźć jakieś miasteczko z telewizorem.

fIMG_5247

Tym razem nie było jednak tak łatwo! Mimo, że trafiliśmy do większej miejscowości, to na początku był problem, aby znaleźć telewizor. Gdy już się jednak udało okazało się, że nie odbiera tego kanału. W jednej z restauracji panowie robili wszystko co w ich mocy: chodzili z telewizorem po całym pomieszczeniu wynosząc nawet antenę na zewnątrz. Niestety, nie udało się…

IMG_5306

W końcu na 5 minut przed meczem udało nam się znaleźć pizzerie, gdzie znajdował się TV z w miarę dobrym obrazem. Mimo mocnego aromatu sera, totalnego upału i małej ilości miejsca zdecydowaliśmy się tu zostać. Zamówiliśmy pizze i oglądaliśmy mecz krzycząc i dopingując. Byliśmy tak pochłonięci emocjami, że Kubańczycy zatrzymywali się nawet na ulicy zobaczyć co się dzieje w tej małej pizzeri.

IMG_5307-001

Po meczu w dobrych humorach udaliśmy się do Ciego de Avila, gdzie mieliśmy się tylko przespać i rano ruszyć do Varadero. Zatrzymaliśmy się w casie u dziadka, który miał najładniejszy samochód na całej Kubie! Był to Chevrolet z 56 roku. Tylko spójrzcie jaki zadbany!

IMG_7233

IMG_7234-002

Rano zanim ruszyliśmy w trasę do Varadero spodziewaliśmy się jeszcze zamówionego dzień wcześniej śniadania. Niestety o godzinie 5:00 nic na nas nie czekało. Okazało się, że dziadek zachorował (problemu żołądkowe)! A wszystko prawdopodobnie przez czekoladę, którą mu daliśmy (nigdy w życiu nie jadł czekolady!) i whiskey, którą z nami wypił. No cóż… z małymi wyrzutami sumienia ruszyliśmy w trasę bez śniadania. Plan był taki – dojechać do Varadero i spędzić dzień na plaży. Potem dojechać do  Matanzas, do mniej turystycznego miejsca i tam przespać się w zamówionej casie.

IMG_53f85

Jeśli chodzi o Varadero, to chyba najmniej mi się podobało przez swój turystyczny klimat. Mimo, że plaże były super (pojechaliśmy na mniej turystyczny odcinek), to wszelkie knajpy, sklepy z pamiątkami i hotele przypominały nam, że jesteśmy w miejscu, gdzie przyjeżdżają głównie turyści. Chociaż sam czas spędziliśmy tutaj świetnie, to ciesze się, że odwiedziliśmy to miejsce tylko na kilka godzin. W zupełności wystarczyło, by poczuć panujący tu klimat.

DCIM100GOPROG0497193.

Czas spędziliśmy jak zwykle na wygłupach i zabawach w morzu – bo po co siedzieć na brzegu jak dookoła tyle wody! :)

DCIM100GOPROG0537284.

DCIM100GOPROGOPR7186.

IMGv_5418

W końcu, gdy zgłodnieliśmy wybraliśmy się na jedzenie i na internet (ach, to uzależnienie ^^). Po zjedzeniu lokalnych hamburgerów (które mocno różnią się od tych naszych, europejskich) okazało się, że internet znajduje się na 54 ulicy a my byliśmy na 30… Postanowiliśmy złapać taxi. Łukasz wyciągnął rękę i ku naszemu zdziwieniu podjechał starszy Kubańczyk w czarny jeepie. Powiedział, że nas podwiezie, i że zna Lewandowskiego. No to weszliśmy. Zawiózł nas do miejsca docelowego i nie chciał w ogóle pieniędzy.

IMvG_5428

Po drodze trafiliśmy na małe stoisko z PinaColadą!

KUBA GOTOWE
IMG_f5441-001

Na plaże postanowiliśmy wrócić już taksówką i to nie byle jaką! Tylko spójrzcie :)

fIMG_5465

IMG_v5461

fIMG_5466

Po plażowaniu udaliśmy się do Matanzas, do naszej casy. Wysokie wnętrza i pani przypominająca postać z Harrego Pottera miały zdecydowanie niepowtarzalny klimat. Najciekawsze jest to, że każde miasteczko na Kubie jest zupełnie inne! Zwróciliście na to uwagę podczas oglądania relacji? Wieczorem w Matanzas wybraliśmy się do kolonialnego hotelu na kolację, a następnego dnia rano ruszyliśmy już w kierunku Vinales.

xDSC01612

dDSC01608

xDSC01614

xDSC01620

Zanim jednak dotarliśmy do Vinales zatrzymaliśmy się na plantacji, gdzie produkowane są cygara. Można by to znowu nazwać „fabryką”, chociaż to dosyć duże słowo. Nasz obraz fabryk znacznie się różni od tego co widzimy tutaj.

IMfG_5512

IMG_f5509

Właściciel opowiadał nam o całej produkcji cygar, o historii, o tym, że zwijanie cygar przez kubanki na udach to mit i po prostu dobry chwyt marketingowy.

IMfG_5519

Pokazał nam też jak wygląda cały proces tworzenia cygar, jak je palić i które regiony na Kubie słyną z ich produkcji.

IMGf_5517

Przyniósł też cygara i kawę do spróbowania. Być na Kubie i nie zapalić cygara? No Way! Od razu zabrałam się za palenie i ku mojemu zdziwieniu nie było najgorzej. Tak jak bardzo nie lubię już samego zapachu papierosów, tak cygaro pozytywnie mnie zaskoczyło. Jeżeli będziecie próbować kiedyś cygara, to pamiętajcie, że nie wolno się zaciągać!

KUBA GOTOWE-001

Kupiliśmy na pamiątkę kilka cygar i pojechaliśmy do niewielkiego, zielonego miasta jakim jest Vinales. Słynie ono bowiem z uprawy tytoniu i mogotów. Poniżej możecie zobaczyć jak wyglądała nasza casa – było naprawdę pięknie! A kolorowe domki na ulicach nadawały niezwykłego klimatu.

cDSC01636

IMG_d5563

cDSC01633

Po zameldowaniu poszliśmy na spacer po zielonej dolinie…

cDSC01650

cDSC01648

… ale znaleźliśmy bardzo fajny bar, więc zatrzymaliśmy się na Mohito ^^

cDSC01643

cDSC01645

Po chwili jednak kontynuowaliśmy nasz spacer w bardzo dobrych humorach. Tylko spójrzcie jak pięknie – ja byłam totalnie zachwycona tymi widokami!

dDSC01655

dDSC01660

dDSC01664

dDSC01653

Kubańczycy tez mają swoją „miejską” siłownię!

cDSC01640

cDSC01632

dDSC01630

Wieczorem wybraliśmy się na kolację…

IMG_5625

IMGd_5616

…i wróciliśmy do baru, który odkryliśmy wcześniej. Tak zakończyliśmy nasz dzień.

IMG_56d21

Rano czekała nas pobudka o 5:30. Plan był taki, aby zobaczyć wschód słońca z widokiem na mogoty. Niektórzy odpuścili, ale nie MY! Ostatnio wspominałam Wam, że jestem śpiochem, ale nigdy podczas wyjazdów. Zawsze podczas podróży wstaję z samego rana, bo szkoda mi po prostu czasu :) Wschód był piękny, chociaż w pewnym momencie myśleliśmy, że nie zobaczmy „słonecznej kulki” ^^.

rDSC01702

KUBA GOTOWE

fDSC01732

fDSC01733

Processed with VSCO with g3 preset

Wróciliśmy na śniadanie, opuściliśmy casę (z której żegnał nas ten mały stworek), zaliczyliśmy jeszcze spacer po mieście i ruszyliśmy do Havany!

fDSC01735

rDSC01739

W Havanie zatrzymaliśmy się ponownie u Katy i Leo (w pierwszej casie, w której spaliśmy -> klik). Tym razem cała grupa się rozdzieliła: jedni poszli zwiedzać Havane, inni na zakupy, a my w piątkę pojechaliśmy na plażę dla lokalnych mieszkańców!

vDSC01776

fDSC01759

Najpierw jednak chcieliśmy coś zjeść. Był weekend, więc przed wejściem na plaże stało pełno budek z jedzeniem. Postanowiliśmy pójść szlakiem lokalesów i zamówić jedzenie tam gdzie oni…

cDSC01746

… tak też zrobiliśmy i dostaliśmy to…

IMGf_5723

Ryż, chipsy z ziemniaków i mięsko. Na pytanie czy mają jakieś sztućce sprzedawca pokazał nam, że mamy jeść tekturką, którą widzicie na dole kartonika. Jako, że byliśmy głodni, to coś tam zjedliśmy ^^ jedno jest pewne: lokalny klimat zachowany. Usiedliśmy w cieniu i wraz z lokalesami jedliśmy nasze danie za 1 CUC (około 1 euro).

dIMG_5694

Na plaży spędziliśmy 4 godziny kąpiąc się w lazurowej wodzie i odpoczywając w cieniu palm (ale nigdy pod palmą! Wiecie, że podobno więcej osób ginie od kokosa, który spada z palmy niż od rekina? Zapamiętajcie to i nigdy nie kładźcie się bezpośrednio pod palmą).

sIMG_5691

dIMG_5684
IMG_5719

fDSC01754

Po plażowaniu wróciliśmy do casy i zaczęliśmy szykować się na nasz ostatni wieczór w Havanie! Chcieliśmy wybrać się wszyscy do klubu potańczyć salsę ale… jakimś cudem wylądowaliśmy na ulicach Havany tańcząc z lokalesami przy muzyce z głośnika, pijąc rum i świetnie się bawiąc. Ten wieczór, a raczej noc była najbardziej klimatyczna ze wszystkich! Chociaż poniższe zdjęcie jest tragicznej jakości – miałam przy sobie tylko telefon, a była to 3 w nocy, to klimat był totalnie niesamowity!

fIMG_5743

Następnego dnia, na zakończenie całego wyjazdu czekał nas przejazd kabrioletami po Havanie. Wieczorem bowiem mieliśmy już lot powrotny.

gDSC01781

vDSC01777

Po śniadaniu wybraliśmy się na plac wybrać nasze samochody. Sam przejazd był świetną atrakcją i fajnym przeżyciem. Nie na co dzień jeździ się starym, zadbanym kabrioletem i to w dodatku różowym!!! ^^

gDSC01782

fDSC01783

IMG_5s753

IMG_5d792

dIMG_5800

DCIM100GOPROG0547308.

fDSC01788

Po drodze odwiedziliśmy Plac Rewolucji, Hotel Nacional, Kapitol i kilka innych zabytkowych miejsc.

fDSC01804

fDSC01801

DCIM100GOPROGOPR7375.

DCIM100GOPROG0567339.

vDSC01779

DCIM100GOPROG0577351.

To było idealne zakończenie całego wyjazdu! Kuba ma w sobie niezwykły klimat, który tworzą właśnie te zabytkowe samochody! Przejazd takim autem powinien pojawić się na liście obowiązkowych rzeczy do zrobienia podczas pobytu na Kubie.

dDSC01819

cDSC01824

Po powrocie szybki prysznic – chociaż nie wszystkim się to udało ze względu na brak wody i prądu! Na szczęście byłam w tej pierwszej grupie gdzie prądu nie było, ale woda owszem (prysznic przy latarce z telefonu zawsze spoko ^^). O godzinie 18:30 przyjechały po nas taksówki, które zabrały nas na lotnisko.

dIMG_5838

A poniżej możecie zobaczyć jak wyglądały karty na internet, o których wspominałam w poprzedniej notce :) Zatem szybkie dodanie zdjęć przed wylotem i fruuu…..

KUBA GOTOWE-002

W drodze powrotnej, całe 10 godzin lotu spaliśmy. Nawet nie pamiętam startu. Szybka przesiadka w Paryżu i kierunek: Warszawa. Wylądowaliśmy w Polsce, odebraliśmy bagaże i wyszliśmy z lotniska. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że to już koniec naszej kubańskiej przygody i w tym samym momencie zatęskniłam za Kubą, ale jeszcze bardziej zatęskniłam za ludźmi, z którymi tam byliśmy. Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy – nie ze smutku, raczej z radości. Z radości, że mam tak cudowne wspomnienia, nowych przyjaciół i kolejną dawkę pozytywnej energii! To był naprawdę cudowny wyjazd! Dzięki Soliści za tak wspaniałe chwile <3

To jednak jeszcze nie koniec postów na temat wyjazdu! Podsumowanie wyjazdu i praktyczne ciekawostki znajdziecie w kolejnej i ostatniej już notce :) STAY TUNED. Do następnego!