Zaczynam z nową serią wpisów pt. „Przydatne w podróży”. Będę Wam pokazywać różne produkty, rozwiązania itd., które przydają się (lub nie) podczas wyjazdów. Będę recenzować i stwierdzać, czy dana rzecz przeznaczona na podróż jest HOT czy może NOT. Na pierwszy ogień idą dwa ważne dla mnie urządzenia czyli… mini prasowacz podróżny oraz prostownica rozmiarów pędzla do makijażu! Gotowi? Zatem zaczynamy!

Processed with VSCO with hb1 preset

Podczas wakacyjnych wyjazdów często pojawia się problem pogniecionych ubrań. My praktycznie w ogóle nie korzystamy z hoteli, dlatego w tej sytuacji prasowacz jest dosyć istotny. Jak wiadomo zwykłe żelazko jest dosyć duże i ciężkie. Do prasowania parą przekonałam się już kilka lat temu – od tego czasu para towarzyszy mi praktycznie codziennie przy prasowaniu koszul, bluzek, sukienek, wszelkich delikatnych materiałów itd. Para nie wpływa źle na tkaniny tak jak żelazko a równie dobrze usuwa zagniecenia. Dlatego też, gdy tylko zobaczyłam, że powstał ten turystyczny mini prasowacz parowy miałam nadzieję, że sprawdzi się idealnie…

Processed with VSCO with hb1 preset

I tak też się stało! Okazało się, że mini prasowacz parowy marki Steamaster (klik), to produkt wręcz idealny w podróży. Jest przede wszystkim mały, lekki i poręczny. Bez problemu schowamy go do walizki czy plecaka (ja zawijam go najczęściej po prostu w bluzkę i chowam wśród innych ubrań). Jak działa? Wystarczy nalać do niego wody, podłączyć do prądu, włączyć czerwonym przyciskiem i poczekać chwilę, aż woda się zagotuje (około minuty) i poleci para. Voila! Już możemy prasować. Czas pracy na jednym „baniaku” wody, to 8 minut. Ogromnym plusem jest też długi kabel!

Processed with VSCO with hb1 preset

Prasowacz ratuje mnie nie tylko w podróży, ale też czasami w domu – wtedy, gdy tuż przed wyjściem chce coś szybko przeprasować. No właśnie… oprócz tego, że po minucie jest gotowy do działania, jest skuteczny, mały i poręczny, to moim zdaniem plusem jest też cena. Zapłacimy za niego 149 zł (a na hasło: bfspaula otrzymacie jeszcze rabat -15% na ten model – klik). Rabat obowiązuje do 13 czerwca.

Processed with VSCO with hb1 preset
Druga rzecz, o której chcę Wam opowiedzieć, to prostownica turystyczna marki Bosch model Style to Go PHS1151 (klik). Moja stylizacja włosów wygląda zazwyczaj tak, że na początku suszę włosy głową w dół, a następnie je prostuje. Dlatego prostownica, jest dla mnie dosyć istotna w moim codziennym funkcjonowaniu ^^ Ten model kupiłam, gdy wybieraliśmy się do Nowej Zelandii. Chciałam zaoszczędzić miejsce w plecaku i znaleźć coś małego i lekkiego. Jest wielkości pędzla do makijażu (!), a jej waga, to nawet mniej niż 300 gram. Zapowiada się cudownie, prawda? :)

Processed with VSCO with hb1 preset

Prostownica nie posiada regulacji temperatury, ale wiadomo, że podczas wyjazdu możemy się bez tego obyć. Nagrzewa się momentalnie do max 200 stopni. Dzięki temu jest łatwa w obsłudze. Podłączamy ją do prądu, przesuwamy żółty przycisk i czekamy chwilę aż się nagrzeje. Plusem jest też cena – 50 zł. Niestety… przy mojej ilości włosów, jest po prostu za mała i za słaba. Wszystko na plus oprócz efektów, które jeżeli chciałabym osiągnąć przy moich włosach, to musiałabym prostować włosy chyba z godzinę. Jeżeli ktoś ma krótsze włosy (i cieńsze), to wtedy ta mała prostownica, to strzał w dziesiątkę. Przy moich puszystych włosach, które jak sami dobrze wiecie zajmują sporą objętość niestety się nie sprawdziła. Do Nowej Zelandii pojechałam więc z moją starą prostownicą normalnej wielkości.  ^^

Processed with VSCO with hb1 preset

Zatem z tych dwóch produktów, do mojej walizki wędruje prasowacz, który mimo swojego rozmiaru świetnie sobie radzi z wszelkimi zagnieceniami! To produkt, który zdecydowanie przyda się podczas podróży! :)

Processed with VSCO with hb1 preset

Do następnego!