Hi!

Tym razem kilka słów o moich ulubionych kosmetykach na lato: krem koloryzujący, puder brązujący oraz błyszczyk. Są to absolutne nowości w mojej kosmetyczce i przyznam szczerze, że nie rozstaję się z nimi w upalne, i słoneczne dni.
1. Beztłuszczowy krem koloryzujący Laura Mercier
Jak dobrze wiecie na co dzień używam podkładu Revlon Colorstay – niestety przy 30 stopniowych upałach jest zdecydowanie za mocny. Zresztą w takie upalne dni preferuję lżejszy makijaż. Na ratunek przyszedł mi beztłuszczowy krem koloryzujący marki Laura Mercier. Po przeczytaniu ulotki: „nawilżająca i beztłuszczowa formuła zmiękcza skórę i nadaje jej blask, zapewnia delikatny efekt kryjący oraz naturalne pół-matowe wykończenie, idealny dla skóry normalnej, mieszanej i problematycznej, podatnej na wypryski” która notabene brzmi świetnie pomyślałam, że to pewnie kolejny zwykły krem koloryzujący – nic specjalnego. Siedząc jednego dnia w domu postanowiłam go wypróbować i… okazał się strzałem w dziesiątkę. Wszystko o czym mówi ulotka to prawda. Jest niesamowicie lekki, matowi cerę, twarz wygląda naturalnie a przede wszystkim nie zatyka porów. Dzięki temu, że ma lekką konsystencję łatwo się go nakłada, momentalnie wsiąka i świetnie sprawdza się w upały (nie spływa).
Na zdjęciu po prawej stronie krem jest rozsmarowany i wygląda bardzo naturalnie. Używam go na co dzień i jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego na lato to z ręką na sercu polecam!
Niestety krem ma jeden wielki minus – cena… Znajdziecie go w Douglasie za 215 zł. Podejrzewam, że na allegro są trochę tańsze. Dostępnych jest sześć odcieni. 
2. Puder brązujący IsaDora
Latem róż zamieniam na brązer. Gdy jesteśmy bladzi możemy „dodać” sobie trochę opalenizny, natomiast gdy jesteśmy opaleni możemy ją ładnie podkreślić. Brązer ma fantastyczny odcień i przede wszystkim bardzo długo się utrzymuje. Dodatkowo zawiera odżywczą witaminę E oraz filtr ochronny. 
Puder brązujący, który posiadam jest dosyć spory (jak widać jest wielkości mojej ręki) i kosztuje około 95 zł. Na pewno są też mniejsze wersje a co za tym idzie tańsze. Plusem jest także spore lusterko.
3. Błyszczyk Clarins
Jest to błyszczyk o właściwościach balsamu do ust. Chociaż nie lubię błyszczyków (oprócz jednego, o którym pisałam kiedyś na blogu marki Benefit) to ten przyjmuję z otwartymi ramionami. Być może dlatego, że się nie klei – a tego naprawdę nienawidzę – i ma właściwości pielęgnujące (nawilża, wygładza usta, zawiera witaminę E i masło shea). Plusem jest piękny, soczysty zapach i kolor (02 Peach Nectar). Cena: około 60 zł (15 ml – na zdjęciu jest 7 ml).

Te trzy kosmetyki tworzą bardzo naturalny i lekki makeup o czym możecie się przekonać patrząc na poniższe zdjęcia. Jeśli chodzi o twarz mam tylko nałożony krem koloryzujący oraz brązer, na ustach błyszczyk, dolna powieka podkreślona czarną kreską i wytuszowane rzęsy – ale o oczach będzie osobny post.
edit.
Kochani jeśli chodzi o brĄ/ONzer to obydwie formy są poprawne. Angielski bronzer i „polska wersja” czyli brązer. Mamy np. puder brązujący a nie bronzujący :) To tak gwoli wyjaśnienia.

Do następnego!